top of page
lovemeblowe projektowanie wnętrz

Skąd pomysł na projektowanie wnętrz

Zaktualizowano: 23 sie 2022


Od 2017 roku, a dokładnie o momentu, kiedy podjęliśmy decyzję o poszukaniu jakiegoś przytulnego mieszkanka dla nas, zaczęły dziać się w mojej głowie różne, dziwne rzeczy. Kreatywność, poszukiwanie czegoś nowego, chęć zmiany, potrzeba odbycia odpowiedniej ilości godzin z mającą wówczas 2 lata córką były tak silne, że postanowiliśmy podjąć ważne na ten moment decyzje zawodowe. Ja zwolniłam się z pracy, która już nie dawała mi niestety ani grama satysfakcji,

z resztą nigdy nie dawała, po prostu byłam na innym etapie życia i mogło mi się wtedy wydawać,

że praca w banku była moją przynależnością.

No cóż świadomie chciałam odrobić pracę domową związaną z macierzyństwem i stać się,

jak zwał tak zwał, kurą domową. Przez rok zauważyłam dużą poprawę w kilku kwestiach, mianowicie jedną z najważniejszych okazała się rola wychowawcza. Moja obecność w domu uporządkowała wiele sytuacji związanych z dziećmi

ale to nie będę teraz pisać o problemach wychowawczych, to nie czas i miejsce na takie tam. W każdym bądź razie po około 7 miesiącach rola tzw. kury domowej zaczęła mnie zdecydowanie frustrować. Hania nie chodziła do przedszkola, Kacpra szkoła i problemy tego okresu dawały się

we znaki. Nie potrafiłam się zorganizować, miałam poczucie, że jestem bezwartościowa, gdyż siedzę po prostu w domu i piszę sobie bloga od czasu do czasu odnawiając jakiś fajny mebelek, ale nie przynoszę do domu miesięcznej jałmużny. Do tego pojawił się problem pt. "Od stycznia skończy

mi się zasiłek i status bezrobotnego w PUP, co z ubezpieczeniem". Były dwie możliwości albo weźmiemy ślub, albo postaram się o dotację i otworzę działalność gospodarczą. Myślałam, analizowałam i wyszło na tę drugą opcję. Zaczęłam przygotowania do składania wniosku o dotację. Udało się za trzecim razem :) Musiałam jednak trochę zainwestować w siebie i swój rozwój. Odnawianie mebli wymagało odpowiednio lokalu, nawet całej stolarni i lakierni, dlatego poszukałam innego rozwiązania. I co i nagle coś mi się porobiło, zwoje się pościskały i wypluły myśl: może projektowanie wnętrz? Znowu do głosu doszła moja druga jaźń, która zadawała tej pierwszej miliony pytań: ale jak projektowanie wnętrz, przecież to program musi być, komputer dobry, znajomość rysunku technicznego, wiedza o materiałach budowlanych i prawie budowlanym i jeszcze kilkadziesiąt innych wątpliwości. Ale dotarło do mnie w końcu, że nie mam wyboru i muszę spróbować.

MOODBOARD, inspiracje do mojego pierwszego projektu wnętrz,

na potrzeby zaliczenia kursu

Zapisałam się zatem na kurs projektowania wnętrz i programu ArchiCAD. Byłam przerażona, ale jednocześnie podekscytowana. Czekałam zatem na rozpoczęcie kursu i termin składania wniosków o dotację w PUP. Doczekałam się obu. Znowu coś zaczęło się dziać, w mojej głowie wciąż więcej i więcej.

Sytuacja wyglądała tak, że chodziłam na kurs, który musiałam sama sobie sfinansować i jednocześnie czekałam na decyzję z Urzędu Pracy o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku.

Kurs trwał 2 miesiące i było to pięć weekendowych zjazdów i egzamin zaliczeniowy.

Każdy zjazd to zajęcia od 9.30 - 18.00. Dawno nie musiałam wykazywać koncentracji ciągiem przez 9h. Pierwszy zjazd oczywiście był bardzo motywujący,

każdy z uczestników kursu czuł podekscytowanie. Zapoznanie się z wykładowcami z całym programem oraz budowanie drobnych znajomości było przyjemne. Na kolejnym zjeździe pojawił się już ArchiCAD i cała przyjemność prysła jak banieczka. Jestem z natury nerwowa i lękliwa, ale przez to bardzo ambitna i zmotywowana.

Prawdziwe przerażenie nastąpiło, kiedy nie udało mi się być na jednym z wykładów, ponieważ moje oko postanowiło się zbuntować i przez miesiąc byłam cyklopem.

No cóż jestem pechowcem, albo sama go wywołuję, nie wiem. Po prostu tak się stało i bardzo utrudniało mi to pracę przy komputerze. Wracając jeszcze na chwilę do samego kursu, zadania domowe były ciekawe, wymagały ode mnie kombinowania i motywacji. Byliśmy na spotkaniach wyjazdowych w MAXFliz, gdzie mogliśmy porozmawiać o różnych formach współpracy z projektantami wnętrz.

Musiałam nieźle główkować nad rysunkiem technicznym i pracą w programie ArchiCAD.

Byłam na emocjonalnym rozdrożu. Potrafiłam zamęczać informacjami o zajęciach,

o projektowaniu itd., a z drugiej strony bałam się szybko upływającego czasu i egzaminu,

który miał odbyć się w połowie kwietnia. Pewnej niedzieli, po zajęciach, powiedziałam Rafciowi, że nie dam rady wykonać całego projektu,

a na zaliczenie było wykonanie projektu od A do Z czyli od rzutu aranżacji po projekt wod-kan czy oświetlenie. Dużo. Stresowałam się. Ostatecznie zdecydowałam się na dodatkowe zajęcia poza kursem, gdyż bardzo mi zależało na opanowaniu wszystkich rzutów a przynajmniej większości. Dodatkowo nie miałam w zamiarze tylko zaliczyć i zapomnieć, gdyż chcę robić to zawodowo.

Chodziłam więc na korepetycje, jak w liceum z języka niemieckiego, ale zdecydowanie mi to pomogło i jestem wdzięczna Pani Agnieszce, że miała do mnie cierpliwość. Nieskromnie powiem jednak, że bardzo mnie chwaliła, mówiła, że jej studenci nie są w stanie opanować materiału w takim tempie jak mi się to udaje. Nie potrafię reagować na pochwały i również tym razem dziwnie się czerwieniłam. Jak już wspomniałam, dodatkowe zajęcia pokazały mi, że trochę wyprzedzałam kursowych rówieśników. Na ostatnim zjeździe bywałam nawet pomocna. To mnie ucieszyło najbardziej. W końcu nadszedł dzień egzaminu. Chyba się nawet uspokoiłam, zrobiłam wszystkie wymagane rzuty. Kilka osób mówiło: "wow super, ile Ty masz tych rzutów". Jednak stres wrócił, kiedy miałam wyjść na środek i przedstawić swój projekt i omówić czym się inspirowałam, kim był mój inwestor. Dopiero kiedy "komisja" zobaczyła ile włożyłam pracy

w projekt poczułam ulgę i wreszcie sama się doceniłam. Dopiero teraz :)

Super zaliczenie jest, egzamin zdany. Teraz czekałam na decyzję z PUP. Wiedziałam, że jak wniosek odrzucą to i tak muszę wykorzystać zdobyte umiejętności i będę ćwiczyć projektowanie.

Pod koniec kwietnia przyszedł polecony. Jest jest! Udało się. 9 maja otwarłam działalność i zaczęłam robić zakupy :)

Tak więc ten rok również rozpoczął się dość intensywnie, wiele trudnych decyzji podjęłam, zmusiłam się do intensywnego wysiłku umysłowego i aktualnie próbuję stworzyć swoje projektowe portfolio.

Po dwóch miesiącach kursu, na zaliczenie oddałam taki render. Cały czas wracam do niego i próbuję go poprawić :)

WIZUALIZACJA wykonana w ArchiCAD

Na koniec napiszę jeszcze o kilku bardzo ciekawych wykładach. Zdecydowanie moim faworytem był wykład Pani Katarzyny Łuczak-Surówki o historii designu. Po prostu hipnotyczna osobowość. Mogłabym słuchać na dobranoc kołysanek o designie http://designby.pl/kontakt/.


Do zobaczenia na kolejnych kursach!

 
 
 

Comments


bottom of page